niedziela, 7 września 2014

Atlantyda - Kryształy - PRACA Z ATLANTYDZKIM POTENCJAŁEM / AMAI

III CZĘŚĆ - PRACA Z ATLANTYDZKIM POTENCJAŁEM / ANIOŁ MIŁOŚCI WŁASNEJ

Wiele osób wcielonych w dzisiejszych czasach żyło również za kwitnących czasów Atlantydy. Kiedy ta się rozpadała po raz kolejny i kolejny i kolejny, ludzie przeżywali nieopisane tragedie. Dramatycznych sytuacji doświadczyli również będąc niewolnikami kapłanów i władców. Poniżej przedstawiam ciekawe relacje z regresingów, które znalazłam na stronie www.atmajoga.pl
Sprawozdanie od osoby, która stała się ofiarą kapłanów:

"Pewnego dnia nadarzyła się okazja żeby trafić na Atlantydę. Miałem już dość ciągłej walki o przeżycie, niepewności czy zdobędę pożywienie itp. Wierzyłem, że na Atlantydzie będzie mi na pewno lepiej niż w chwili obecnej, przecież gorzej być już nie mogło...
Nie chciałem się łatwo poddać woli Atlantów więc zmiękczono mój opór. Rozebrano mnie do naga i wrzucono do ciemnej komórki gdzie było zimno i strasznie. Czułem zimne odczucie metalu, gdy tylko próbowałem zbliżyć się do ścian tejże komórki. Strasznie się bałem, byłem głodny i było mi strasznie zimno. Po jakimś czasie byłem w stanie zrobić wszystko żeby tylko wyjść z tej komórki. Trzymano mnie tam dopóki nie stałem się całkowicie uległy.
Zmuszano mnie do wykonywania czynności z którymi sobie nie radziłem, których nie lubiłem robić i wmawiano mi, że jeżeli będę nieposłuszny to znowu wrzucą mnie do tej komórki. Postanowiłem, że będę funkcjonował jak maszyna, będę robił co mi karzą byle tylko nie trafić znowu do tej ciemnej komórki. Postanowiłem również, że stworzę w umyśle swój własny świat i tam będę żył (ucieczka w astral).
Atlantydzcy kapłani dokonywali na mnie różnych eksperymentów. Wmawiano mi, że te eksperymenty są bardzo ważne, a tak naprawdę kodowali mi jakieś bzdurne misje. Dokonywali jakiś dziwnych manipulacji na moich czakramach, kodowali jakieś mechanizmy, które działały przez moje następne wcielenia. Kapłani dążyli do tego żeby zakodować na czakramach takie mechanizmy, które spowodują, że czysta energia będzie transformowana przez czakry w syf i wysyłana w astral. Po tych wszystkich inicjacjach i eksperymentach zostałem jednym z zasilaczy energetycznych dla astralu atlantydzkiego. W hipnozie wmówiono mi, że nie mogę uwolnić się od tego, że nigdy nie uwolnię się od tego. Zakodowano mi również wizję tego co stanie się gdybym jednak próbował uwolnić się od tego obciążenia. Podczas odreagowywania roli zasilacza energetycznego pojawił się straszny lęk, że Atlanci mnie dopadną i zrobią mi krzywdę.
Pewnego dnia nadarzyła się okazja żeby uciec z Atlantydy. Wybuchł bunt. Stoję oparty o jakiś budynek i tylko przyglądam się jak buntownicy walczą o naszą wolność. Wkrótce Atlanci poddają się i zostają jeńcami. Przechodzi mi przez głowę myśl "coś za łatwo to poszło..." Podchodzę do przywódcy buntowników i zaczynam z nim rozmawiać. Pokazuje mi medalion, który został zabrany jednemu z kapłanów. Medalion jest okrągły, wykonany ze złota w różne dziwne wzorki. Na środku tego medalionu znajduje się jakiś czerwony kamień (chyba rubin). W pewnym momencie wszyscy jeńcy popełnili samobójstwo! Cały gwar ucichł... Zastanawialiśmy się dlaczego oni to zrobili? Dlaczego wszyscy popełnili nagle samobójstwo? Wszyscy byliśmy w szoku.
Później postanowiliśmy sprawdzić do czego służył kapłanom ten medalion. Weszliśmy do świątyni i zobaczyliśmy tam dziwne urządzenie z wnęką na tenże medalion. Włożyliśmy go w tą wnękę i nagle... maszyna zaczęła pracować. Słychać było dziwne buczenie tejże maszyny, a między kryształami zaczęły przeskakiwać iskry, takie mini pioruny. Po chwili wszystko w świątyni zaczęło się zmieniać. Ściany i podłogi zaczęły przesuwać się i układać w jakąś jedną całość. W pewnym momencie te mini pioruny zaczęły wychodzić poza kryształy i jakby odskakiwać na boki. Wszystko zaczęło pracować jak wielki mechanizm, cała świątynia stała się jakby transformatorem energii. Wybiegliśmy przestraszeni z tej świątyni i zaczęliśmy uciekać z tego miasta. Pamiętam jeszcze, że nastąpił jakiś wybuch. Udało nam się uciec z tego miasta, ale niezbyt długo cieszyliśmy się wolnością. Z każdym dniem czułem się coraz gorzej. Atlanci ostrzegali nas, że gdybyśmy próbowali uciec to właśnie tak to się skończy."


Kolejne sprawozdanie:
(M.Z)


"Myślałam, że zginęłam w walce ponieważ wielokrotnie ginęłam w buntach, które wszczynałam. Coś mi się jednak nie zgadzało, bo pamiętam jak bogowie w jednej chwili poszli w astral (popełnili samobójstwo) i jak mi to pokrzyżowało plany. Chciałam przez tortury wyciągnąć z nich boskie tajemnice, a także dowiedzieć się co zrobili z moją żoną (w tamtym wcieleniu byłam facetem). Został mi po nich tylko ten zagadkowy medalion z czerwonym okiem, który przypomniał mi się na mojej pierwszej sesji regresingu. Miasto wymarło w jednej chwili, więc nie miałam już szans by umrzeć w walce. Potem pamiętam rozpaczliwą ucieczkę przed czymś, co rozszerzało się promieniście i mój strach, że nie zdążę. Udało mi się uciec z miasta, ale straciłam wszystko na czym mi zależało, a oni znowu wygrali. Pozostał mi tylko smutek, złość, żal i chęć odegrania się na nich za wszelką cenę. Wszyscy od których byłam uzależniona poszli w astral z własnej woli, więc mogłam poczuć się wolna. Ponieważ skojarzyłam sobie wolność z ocaleniem po apokalipsie, często brałam udział w "końcach świata", a nawet prowokowałam je. W każdym razie to było jedno z marzeń mojego dzieciństwa. Dodam jeszcze, że po tym spektakularnym ocaleniu długo nie pożyłam. Ruszyłam przed siebie z myślą, że zbuduję nowe życie z dala od koszmarów przeszłości. Śmierć nastąpiła nagle, po prostu padłam z nóg. Był to prawdopodobnie efekt promieniowania."

Chcąc się uwolnić od atlantydzkiej traumy, warto poznać swoje wcielenia z tamtych czasów i jak się one przeplatają z dzisiejszymi doświadczeniami życiowymi. Pomóc w tym mogą aniołowie ze Światła i dawni atlantydzcy kapłani, którzy dołączyli do grona wniebowstąpionych mistrzów działających zgodnie z Boskimi prawami. Duże wsparcie mogą dać też różne formy kontaktów z delfinami, nawet oglądanie ich zdjęć. W pracy z energiami Atlantydy trzeba być bardzo ostrożnym, ponieważ można ulec atlantydzkiemu astralowi stworzonemu przez kapłanów - czarowników. Ta przestrzeń istnieje do dziś i wciąż potrzebuje energii ludzi, którzy zostali w nią wkodowani kiedyś i dotąd nie odcięli połączeń oraz takich, którzy dają się w nią wmanipulować teraz. Zakodowany może być każdy, nawet inni kapłani. To może się objawiać jako forma lęku lub obsesji na jakimś punkcie.

W celu poznania i zrozumienia problemu sięgnęłam najpierw po książki niemieckich autorów, ponieważ ten naród jest mocno karmicznie związany z tematem. Przed każdą medytacją i formą pracy z tymi energiami proponuję poprosić o ochronę i wsparcie swoich anielskich opiekunów i przewodników – tych z poziomu Światła i Miłości, pochodzących od Najwyższego Stwórcy Wszechrzeczy - oraz poddać się przewodnictwu wyższej Jaźni.

Pomysły na poniższe medytacje pochodzą z książki Ines Witte-Henriksen „Wtajemniczenie w turkusowy płomień Atlantydy”.

Najpierw proponuję zapoznać się z istotą o imieniu Amai, która przedstawia się jako Anioł Miłości Własnej. Jej subtelna, turkusowa energia zaprasza do podróży w przeszłość.

„Przygotowując się do medytacji zadbaj o to, aby ci w żaden sposób nie przeszkadzano. Usiądź wygodnie z wyprostowanymi plecami. Zobacz, że przed tobą siedzi istota anielska o imieniu Amai, której turkusowe ubranie jest poprzetykane srebrną nicią. Jest delikatna i pachnie kwiatami widocznymi wszędzie wokół jej aury. Kwiaty z kielichami jak dzwonki – w różnych kolorach i formach - skrywają w sobie boski napój atlantydzkich czasów rozkwitu. Zobacz, że w twojej aurze też są kwiaty. Weź jeden z nich i podaj Amai, aby przelała tam napój ze swojego kielicha, po czym wypij ten napój i poczuj, że przenika twój system energetyczny. Teraz jesteś upojona: nektar wpływa w cały twój system, płynie i przepełnia naczynie twojego ciała – oto otwiera się przestrzeń przypomnienia o Atlantydzie.
Anioł dotyka cię i prowadzi do turkusowego źródła. Znów dotyka i prosi, aby do twojej czakry korony wpłynęła turkusowa, atlantydzka energia...,
następnie ta energia wpływa do twojej czakry gardła w okolicy 7-go kręgu szyjnego...,
następnie do czakry serca...,
następnie w oba kolana...,
a wreszcie do stóp, aby cię uziemić.
Teraz wraca od kości ogonowej do 7-go kręgu szyjnego wzdłuż kręgosłupa...
Na koniec Amai zasypuje cię płatkami kwiatów obfitości czasów rozkwitu Atlantydy, kiedy życie było przepełnione ciągłym i trwałym stanem szczęścia.
Ten stan udziela się teraz także tobie i stymuluje twoje systemy hormonalne do zwiększenia wydajności. One czekały w pogotowiu, a teraz są do twojej dyspozycji. Twoje narzędzie – ciało – teraz staje do twojej boskiej służby... Turkus przepełnia cię i uwalnia z niewoli iluzji oddzielenia od pamięci życia na Ziemi z czasów Atlantydy. Teraz jesteś tam. Atlantyda jest w tobie – tutaj. Czas rozkwitu chce istnieć teraz, w tej chwili. Delektuj się tym, pozostań w turkusie otoczona kwiatami z czasów świetności Atlantydy.
Kiedy uznasz, że czas powoli zakończyć medytację, Amai przywołuje cię do tu i teraz. Wracasz do swoich czasów, biorąc ze sobą wspomnienia. Jednak rób to powoli.”

Chcąc odnaleźć i zlokalizować własne lęki i blokady, daj sobie nieco czasu. Możesz prowadzić dziennik i notować w nim wszystko, co będzie się pojawiało w codzienności, albo możesz nad tym medytować. Zwracaj też uwagę na sny. Ważne, aby działać bez przymusu i z miłością. W miarę odkrywania, możesz je przepracowywać / transformować. Jeśli trudno jest ci przebić się przez zapory i uzmysłowić sobie te lęki, pomocny może okazać się turkusowy płomień, który masz już do dyspozycji. Turkusowy płomień pomaga poznać i uwolnić uczucia blokujące dostęp do wewnętrznego głosu. Po prostu go przywołaj, poproś, zwizualizuj używając mocy myśli lub życzenia – tak jak ci wygodnie. Kiedy już go masz, skieruj go na problem lub na to, co masz wynotowane. Możesz poprosić o wsparcie swojego anioła Stróża lub / i Anioła Miłości Własnej o przyspieszenie transformacji – cierpienia trwały zbyt długo. Turkusowy płomień jest szczególnie pomocny w rozbijaniu fasad, za którymi większość ludzi chowa się nie ufając sobie i atakując się nawzajem. Jest również doskonałym narzędziem wszelkich form komunikacji, dlatego można go - poprzez czakrę korony - przeprowadzić do grasicy, żeby stamtąd promieniował na organy dokoła i czyścił w nich wszelkie zaciemnienia. Ten promień uwalnia przed tendencją do samozniszczenia, ponieważ umacnia miłość do siebie oraz do obecnego wcielenia.

Dodatkową pomocą może się okazać twoje wewnętrzne dziecko. Zaproś je do wspólnej medytacji, po czym udajcie się do miejsca, w którym królują turkusy i larimary. Tam, wraz z pomocą opiekunów nadanych ci zgodnie z Boskim prawem przez Najwyższego Stwórcę Wszystkiego Co Jest, pozwól oświetlić turkusowym promieniem swoje komórki i wydobywaj z siebie wspomnienia lęków, bólu i bezsilności, związane z tamtym okresem. Mogą też pojawić się elementy izolacji, tworzone aby unikać przeżywania kolejnych takich doświadczeń – te mury też są do usunięcia. Kiedy to wszystko ujrzysz i poczujesz, wniknij w to tylko na tyle, aby zrozumieć tego sens i postaraj się, wraz z wewnętrznym dzieckiem, wyciągnąć z tego wnioski i odebrać mądrość. Następnie pożegnaj to i oddaj swojemu Aniołowi Stróżowi, a on otoczy te negatywizmy turkusowym promieniem, niszcząc je a jeśli to nie pomoże, to spali płomieniem Źródła. Później możecie wspólnie potonować uzdrawiające dźwięki. Pamiętaj, aby na zakończenie tej pracy podziękować towarzyszącym ci istotom, a przede wszystkim swojemu wewnętrznemu dziecku – przy okazji możesz spełnić jakieś jego życzenie. Do programu uzdrawiającego należy również dbałość o ciało fizyczne, dlatego w tym okresie szczególnie warto je rozpieszczać, nie szczędząc sobie kąpieli w soli morskiej i olejkach. Również pożywienie ma ogromne znaczenie dla ciała, dlatego należy przeanalizować dietę i, jeśli pojawia się taka potrzeba, stopniowo ją zmienić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz